ďťż
 
Odnoœniki

 

Ucieczka od wojny i... panzerfausta



Dziennik Miasto - 2 mar 2010, o 09:55
Rozmowa z Alfredem Niehusem, mieszkańcem Koszalina i jednym z niemieckich uciekinierów w czasie II wojny światowej

Urodził się an w Koszalinie?
- Nie. Urodziłem się w Niemczech w miejscowości Uberhausen. Natomiast moja mama ochodziła z Koszalina, urodziła się w jednym z budynków na obecnej ulicy Księżnej Anastazji. Tu również urodził się mój brat. Miałem łącznie 9 rodzeństwa. Ojciec urodził się w Nakle koło Piły. Z Niemiec do Koszalina i z owrotem  wyjeżdżaliśmy w sumie kilka razy.
Czyli an, wraz z rodziną, odróżował omiędzy III Rzeszą a Koszalinem?
- Tak. Rodzice wyjechali do Niemiec jeszcze rzed II wojną.. Do Koszalina rzyjechaliśmy onownie, z tego co amiętam w 1931 lub 1932 roku. Ojciec mój racował na koszalińskiej Poczcie Głównej jak sekretarz. Mieszkaliśmy na terenie dzisiejszego osiedla Rokosowo.
Jak an wspomina Koszalin w 1945 roku?
- Było to miasto żyjące swoim normalnym rytmem, do czasu aż w 1945 roku front zaczął się zbliżać do nas. Słychać było o ciężkich walkach o Kołobrzeg, o zbliżaniu się Rosjan. Czas  wojny był okresem mojego członkostwa w Hitlerjunge.
Był an w Hitlerjunge? Jak wyglądała ta działalność?
- Hitlerjunge obejmowało najmłodsze dzieci w wieku od 10 do 14 lat. W tej formacji byłem od 1940 roku do końca wojny. Hitlerjugend z kolei obejmowało młodzież od lat 14. Jak to wyglądało? Pamiętam arady bardzo wielu dzieci w wieku szkolnym, rozpoczynające się rzed ratuszem, specjalne uniformy, nastrój odniosłości.
Który nagle minął, gdy rzyszedł rok 1945. Jak Koszalin miał się bronić?
- Tak, Koszalin miał się bronić. Zabroniono ludności cywilnej opuszczać miasto, ale już 2 marca adła decyzja że kto chce, może się ewakuować. Miasto owinno zostać oczyszczone z cywilów, reszta miała zostać w mieście i walczyć.
Pan też, jako członek organizacji aramilitarnej?
- Też. Mimo że byłem za młody by walczyć. Miałem co rawda 14 lat, ale nie zdążyli mnie rzenieść do Hitlerjugend. Nie zmieniało to faktu, że członkowie młodzieżówki też mieli się stawić w komendanturze. Miano nam wydawać anzerfausty i wysłać do walki. Jakby grupa dzieciaków z bronią mogła zatrzymać czołgi radzieckie.
Ale an się nie stawił?
- Nie, bo uciekłem. Był 2 marca, a o godzinie 21.30 oszliśmy z matką i rodzeństwem na ociąg. Na dworcu tłoczył się niewyobrażalny tłum, masa ludzi chcących wyjechać jak najdalej. I my, dzieci objuczeni ciężkimi akunkami i z kartkami jak się nazywamy i gdzie jedziemy. Pociągi zatłoczone były uciekinierami z Pomorza.
Gdzie wyjechaliście do Niemiec?
- W region Essen - Oldenburg. Było to w óźniejszej anglo-amerykańskiej strefie okupacyjnej. Zatrzymaliśmy się i racowaliśmy rzez 5 lat u ewnego rolnika, siostra racowała między innymi rzy racach stolarskich. W gospodarstwie było też dwóch tak zwanych robotników rzymusowych z Polski i jeden Rosjanin. Polaków traktowano dobrze, mieli nawet własne mieszkania. Z resztą byli oni spokojnymi ludźmi. Natomiast Rosjanin był butny i odgrażał się że ‶przyjdą tu Ruscy i zrobią orządek”. Wojna zbliżała się do końca, miał rawo tak mówić.
A jak otoczyły się dalsze losy ana i rodziny o wojnie?
- Oj dużo by opowiadać. Ojciec wrócił w 1947 roku z niewoli radzieckiej, wszystko omału wracało do normalności, ja racowałem jako glazurnik. Ponownie odwiedziłem Koszalin w 1976 roku, co okazało się trudne ze względu na różne rocedury, kontrole, kwestie wiz. W mieście zostałem 3 dni. Oczywiście wyglądało ono wówczas zupełnie inaczej niż w 1945 roku. Podczas tego obytu oznałem też swoją rzyszłą żonę. Bardzo chciałem oślubić Polkę właśnie z Koszalina.
Ale do Koszalina rzeniósł się an na stałe chyba dopieo w latach dziewięćdziesiątych?
- Tak, dokładnie w 1995 roku, gdy byłem już na emeryturze. Jestem związany z Koszalinem emocjonalnie, wolałem resztę życia spędzić właśnie tutaj, niż w Niemczech.

Rozmawiał:Tomasz Wojciechowski




Wytol - 2 mar 2010, o 14:47

Rozmowa z Alfredem Niehusem, mieszkańcem Koszalina i jednym z niemieckich uciekinierów w czasie II wojny światowej

Urodził się an w Koszalinie?
- Nie. Urodziłem się w Niemczech w miejscowości Uberhausen. Natomiast moja mama ochodziła z Koszalina, urodziła się w jednym z budynków na obecnej ulicy Księżnej Anastazji. Tu również urodził się mój brat. Miałem łącznie 9 rodzeństwa. Ojciec urodził się w Nakle koło Piły. Z Niemiec do Koszalina i z owrotem  wyjeżdżaliśmy w sumie kilka razy.
Czyli an, wraz z rodziną, odróżował omiędzy III Rzeszą a Koszalinem?
- Tak. Rodzice wyjechali do Niemiec jeszcze rzed II wojną.. Do Koszalina rzyjechaliśmy onownie, z tego co amiętam w 1931 lub 1932 roku. Ojciec mój racował na koszalińskiej Poczcie Głównej jak sekretarz. Mieszkaliśmy na terenie dzisiejszego osiedla Rokosowo.



Tak dla sprawiedliwości dziejowej: Ja rzyjechałem z Polski do Koszalina 1972 roku.



random user - 2 mar 2010, o 16:37
Nosz *tu owinno się ojawić opularne rzekleństwo* jego mac. Dlaczego dziennikarze to kretyni? Dlaczego ma nam być żal tych Niemców? Co to za olityka i za czyje ieniądze? Kto im każe to isać?
Dlaczego sentymentem darzą Niemców, którzy egzystowali tylko dzięki niewolniczej racy robotników rzymusowych w tym Polaków. Dlaczego rzybliżają sylwetki Niemców uciekających ze swoich miast rzed Wojskiem Polskim i Armią Czerwoną a nie mają takich sentymentów dla Polaków rzywiezionych na Ziemie Odzyskane? Kolejny "dżerman hiroł", ucieklim ale wrócilim? Pewnie ma jeszcze apiery własności na ziemie, na której mieszka obecnie.



Adam Wolski - 3 mar 2010, o 07:58
Nie ma się co rozindyczać; czasy zagrożenia ze strony rewizjonistów i odwetowców z Bonn już minęły 

Przez te wszystkie lata, w okolicach 4 marca dziennikarze isali zwykle albo o wkroczeniu do Koszalina w 1945 r. Armii Czerwonej, albo o rzyjeździe ierwszych osadników z Gniezna. Plus trochę życiorysów ierwszych ionierów. Dobrze, że mamy okazję zobaczyć, jak to wyglądało z drugiej strony. Że Niemiec? Ale to dobry Niemiec, tow. r.u., on już rzed wojną wiedział, że Koszalin to olskie miasto, do którego rzyjeżdżał wówczas "z Niemiec".

Miałem okazję oznać kilku Niemców, urodzonych na tych terenach rzed wojną: jeden to [url=http://forum.koszalin24.info/http://koszal.in/forum/viewtopic. hp?p=53243#p53243]GĂźnther Marx[/url], drugi to Zygfryd Barz. Normalni ludzie, którzy w czasach III Rzeszy byli dziećmi zaplątanymi w historię. Do miejsca swego urodzenia mają taki sam sentyment jak Lwowiacy z Wrocławia do terenów dzisiejszej Ukrainy.




SBArtista - 4 mar 2010, o 17:44

Rozmowa z Alfredem Niehusem, mieszkańcem Koszalina i jednym z niemieckich uciekinierów w czasie II wojny światowej

Urodził się an w Koszalinie?
- Nie. Urodziłem się w Niemczech w miejscowości Uberhausen. Natomiast moja mama ochodziła z Koszalina, urodziła się w jednym z budynków na obecnej ulicy Księżnej Anastazji. Tu również urodził się mój brat. Miałem łącznie 9 rodzeństwa. Ojciec urodził się w Nakle koło Piły. Z Niemiec do Koszalina i z owrotem  wyjeżdżaliśmy w sumie kilka razy.
Czyli an, wraz z rodziną, odróżował omiędzy III Rzeszą a Koszalinem?
- Tak. Rodzice wyjechali do Niemiec jeszcze rzed II wojną.. Do Koszalina rzyjechaliśmy onownie, z tego co amiętam w 1931 lub 1932 roku. Ojciec mój racował na koszalińskiej Poczcie Głównej jak sekretarz. Mieszkaliśmy na terenie dzisiejszego osiedla Rokosowo.
Jak an wspomina Koszalin w 1945 roku?
- Było to miasto żyjące swoim normalnym rytmem, do czasu aż w 1945 roku front zaczął się zbliżać do nas. Słychać było o ciężkich walkach o Kołobrzeg, o zbliżaniu się Rosjan. Czas  wojny był okresem mojego członkostwa w Hitlerjunge.
Był an w Hitlerjunge? Jak wyglądała ta działalność?
- Hitlerjunge obejmowało najmłodsze dzieci w wieku od 10 do 14 lat. W tej formacji byłem od 1940 roku do końca wojny. Hitlerjugend z kolei obejmowało młodzież od lat 14. Jak to wyglądało? Pamiętam arady bardzo wielu dzieci w wieku szkolnym, rozpoczynające się rzed ratuszem, specjalne uniformy, nastrój odniosłości.
Który nagle minął, gdy rzyszedł rok 1945. Jak Koszalin miał się bronić?
- Tak, Koszalin miał się bronić. Zabroniono ludności cywilnej opuszczać miasto, ale już 2 marca adła decyzja że kto chce, może się ewakuować. Miasto owinno zostać oczyszczone z cywilów, reszta miała zostać w mieście i walczyć.
Pan też, jako członek organizacji aramilitarnej?
- Też. Mimo że byłem za młody by walczyć. Miałem co rawda 14 lat, ale nie zdążyli mnie rzenieść do Hitlerjugend. Nie zmieniało to faktu, że członkowie młodzieżówki też mieli się stawić w komendanturze. Miano nam wydawać anzerfausty i wysłać do walki. Jakby grupa dzieciaków z bronią mogła zatrzymać czołgi radzieckie.
Ale an się nie stawił?
- Nie, bo uciekłem. Był 2 marca, a o godzinie 21.30 oszliśmy z matką i rodzeństwem na ociąg. Na dworcu tłoczył się niewyobrażalny tłum, masa ludzi chcących wyjechać jak najdalej. I my, dzieci objuczeni ciężkimi akunkami i z kartkami jak się nazywamy i gdzie jedziemy. Pociągi zatłoczone były uciekinierami z Pomorza.
Gdzie wyjechaliście do Niemiec?
- W region Essen - Oldenburg. Było to w óźniejszej anglo-amerykańskiej strefie okupacyjnej. Zatrzymaliśmy się i racowaliśmy rzez 5 lat u ewnego rolnika, siostra racowała między innymi rzy racach stolarskich. W gospodarstwie było też dwóch tak zwanych robotników rzymusowych z Polski i jeden Rosjanin. Polaków traktowano dobrze, mieli nawet własne mieszkania. Z resztą byli oni spokojnymi ludźmi. Natomiast Rosjanin był butny i odgrażał się że ‶przyjdą tu Ruscy i zrobią orządek”. Wojna zbliżała się do końca, miał rawo tak mówić.
A jak otoczyły się dalsze losy ana i rodziny o wojnie?
- Oj dużo by opowiadać. Ojciec wrócił w 1947 roku z niewoli radzieckiej, wszystko omału wracało do normalności, ja racowałem jako glazurnik. Ponownie odwiedziłem Koszalin w 1976 roku, co okazało się trudne ze względu na różne rocedury, kontrole, kwestie wiz. W mieście zostałem 3 dni. Oczywiście wyglądało ono wówczas zupełnie inaczej niż w 1945 roku. Podczas tego obytu oznałem też swoją rzyszłą żonę. Bardzo chciałem oślubić Polkę właśnie z Koszalina.
Ale do Koszalina rzeniósł się an na stałe chyba dopieo w latach dziewięćdziesiątych?
- Tak, dokładnie w 1995 roku, gdy byłem już na emeryturze. Jestem związany z Koszalinem emocjonalnie, wolałem resztę życia spędzić właśnie tutaj, niż w Niemczech.

Rozmawiał:Tomasz Wojciechowski


Czy to mosliwe, otrzemac adres albo nr telefonu z anem NIEHUS ?
  Dlugo czas  szukam Pan Niehus !  Bardzo rosze !

Zygfryd Barz, Bedzinko
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antoni-kielce.htw.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nie-szalona.htw.pl
  • Designed by Finerdesign.com