
|
That's What I Get
Raziel - Wt maja 02, 2006 17:39
" />Najprostszy tekst do interpretacji, ale wypada coś napisać. Wręcz rozczarowuje banalnością. Choć z drugiej strony nie można mu odmówić szczerości i pewnego uroku. Ale do rzeczy.
Bohater tekstu jest tak naiwny jak sam tekst. Zakochał się w kobiecie, miał nadzieję, że to ta jedyna. Wina leży po stronie kobiety. Zdradziła go, albo po prostu nigdy nie kochała. Był tylko zabawką, "chłopcem". Miał nadzieję, że się myli, ale gdy prawda stała się oczywista, odszedł z płaczem.
Co ciekawe, nie ma tu tak charakterystycznego wątku sadomasochistycznego. Bohater czuje się oszukany i wykorzystany i nie jest mu z tym dobrze. Był po prostu naiwny i ślepy.
bad'rain - Wt maja 02, 2006 17:52
" />hmm.....takich tekstów jak thats what i get juz w dalszej czesci kariery NIN nie ma........prosty, wymowny,'naiwniacki' .......wrecz nadaje sie na tekst do hiciora z MTV...... ale jakos nigdy mi to nie przeszkadzało na pretty hate machine......w koncu to jeszcze Trent w pieluszkach
Kelvin - Śr maja 03, 2006 15:01
" />to moj ulubiony utwór z phm
de7_ - Śr maja 03, 2006 18:24
" />biedny potluczony trent
juz pierwsza fraza mnie niepokoi: "just when everything was making sense" - implikuje stan w ktorym podmiot ciagle zyje, w ktorym ciagle jest i dzieki ktoremu jego 'ja' zostalo uksztaltowanie. to wlasnie brak pewnego sensu, dysharmonia ktora za wszelka cene podmiot chce odrzucic dla 'porzadku, jest znaczaca dla decyzji ktore podejmuje, a z ktorymi nie moze, mimo wszystko sie utozsamic. ale jednak, sam przyznaje, ze to jego naturalne srodowisko, srodowisko, ktorego nie-znosi, ale przez pryzmat owego nie-znoszenia zyje zycie wlasnym, ktore naprawde do niego przychodzi, a nie te, ktore by chcial. zycie, ktore mogloby "dojsc", jakkolwiek, nie jest mozliwe. ono zawsze bedzie o ten jeden krok przed, juz je widzisz, juz calujesz, ale rozbijasz sobie pysk kiedy chcesz wziasc calosc. wracajac jednak.. przyznaje naturalnosc swojej pozycji, egzystencjalnej, miedzyludzkiej, obojetnie jakiej. nie jest wiec dziwne stwierdzenie, ktore wypowiada: "why does it come as a surprise". niespodzianka jest niespodzianka bez wstazki, ktorej nie moze utworzyc. moze myslec tylko o tym, co kryje sie w swodku, nie rozwazajac nawet, czy srodek prezentu w ogole istnieje. naiwnosc w tym kontekscie nie moze byc wada, ale jak najbardziej zaleta. kiedy widzimy pod choinka prezent ale nie mamy szansy do niego sie dorwac, wyobrazamy sobie, ze moze byc w nim to co najlepsze, to, o czym zawsze sie marzylo. jak powiada moja babcia, pomarzyc zawsze wolno. prezent jest bez wstazki, wiec ani sprawdzic co w srodku, co jest ta prawda (all that i've been hearing must be true) nt jego, tego co mialoby przyjsc, tej kobiety, z ktora juz tylko bedzie sie calowac w snach, ani tez odejsc od niego i zrezygnowac z myslenia o nim, o powiedzeniu mu do widzenia. jako prezent ciagle do nas dochodzi ale dojsc nie moze. lecz w tym dochodzeniu jest pewien szkopol, ktory kaze nam twierdzic, ze istnieje jakas dziura, przez ktora mozna by podpatrzec co nadejdzie, co bedzie w srodku czegos, co otworzyc nie mozna, o czym nie mozna w ogole stwierdzic, ze srodek ma. podmiot przypuszcza - i guess i'm not the only boy for you - ale podejrzewa dochodzenie kobiety do faceta jako innego, innego w swojej wielosci, prezentu do odbiorcu, jezeli w ogole kobieta jest kobiata, facet facetem, prezent prezentem a odbiorca odbiorca. jesli odrzuca siebie na rzecz lepszosci innych, ktorzy mogliby prezent otworzyc, dla ktorych prezent nie przyszedl by jako niespodzianka 'surprise', znaczyloby ze dochodzenie to nie jest dochodzeniem, ale napotkaniem, zwyklym, brudnym, tymczasowym. musi wiec byc ten jedyny, w kierunku ktorego dochodzenie ma sens i sens ma ten bezsens o ktorym pisalem na poczatku, ktory jest baza sensu do ktorego sie dazy, ktory jest prezentem i ktory mozna tylko calowac. placz wiec i upadek nie jest placzem i upadkiem nieszczescia, rezygnacji, ale czyms odwrotnym, jest nieobecnoscia tego co sie dostalo, nieobecnoscia niedochodzenia, nieobecnoscia wielosci innych, nieobecnosc prezentu i srodka, lecz obecnoscia jedynosci w wielosci. lzy sa zlami radosci. i to dostaje - that's what i get.
Raziel - Cz maja 04, 2006 16:00
" />Eee...nie sądzę
de7_ - Cz maja 04, 2006 16:33
" />to nie sadz. jak nie wierzysz to se sprawdz.
Raziel - Cz maja 04, 2006 17:05
" /> ">to nie sadz. jak nie wierzysz to se sprawdz.
Jak sprawdzić? I co sprawdzić? Jak sprawdzić niesprawdzalne? Jaki jest sens w bezsensie, jeżeli właśnie ten sens jest bezsensem z którego wywodzi się sens? Jak sprawdzić czy to kłamstwo jest kłamstwem, skoro okłamuje mnie, człowieka okłamanego szukającego prawdy w kłamstwie? Jeżeli w istocie kłamstwo jest kłamstwem, a prawda prawdą to czy mogę powiedzieć, że prawdą jest, że to kłastwo było kłamstwem i że miało sens
Eehh...przez Ciebie ta piosenka straciła sens "just when everything was making sense" O ile ten sens był sensowny, albo bezsensowny i w tymże bezsensie był sens...
de7_ - Cz maja 04, 2006 17:28
" />stracila dla ciebie sens bo patrzysz na nia przez pryzmat sensu i bezsensu, prawdy i klamstwa i probujac odniesc sie do mojej interpretacji jako takiej ktora te przeciwienstwa odrzuca, mieszasz swoje jej rozumienie bawiac sie w gre jezykowa mieszajac przy tym nie mnie ale sobie w glowie bo traci to co napisales above pewna spojnosc interpretacyjna i slusznie, bo nie napisales tego zeby posunac sie o krok dalej ale po to zeby udowodnic mi ze nie rozumisz tego co napisalem i przez to spogladac z gory, stawiac sie ponad. popatrz na nia [te piosenke] na taka jaka jest a nie na taka do ktorej sadzisz ze nie trzeba ubierac okularow.
Raziel - Pt maja 05, 2006 07:36
" />To może tak: 1.Skoro podmiot uważa, że stracił wszystko (bo kobieta była dla niego wszystkim) jak łzy po stracie mogą być łzami radości? Jeśli rzeczywiście miał wszystko, czego pragnął, jak teraz mogłby być zadowolony, że nie ma już niczego? 2.Tu przyda mi się pomoc: "I told you I'd never say goodbye. Now I'm slipping on the tears you made me cry." Czy to znaczy, że on odchodzi z płaczem? Gdyby tak było, to cała teoria z prezentem nie miałaby chyba większego sensu. Albo prezentem nie byłaby kobieta tylko...uniezależnienie się od niej?
de7_ - Pt maja 05, 2006 15:24
" /> ">Skoro podmiot uważa, że stracił wszystko (bo kobieta była dla niego wszystkim) jak łzy po stracie mogą być łzami radości? Jeśli rzeczywiście miał wszystko, czego pragnął, jak teraz mogłby być zadowolony, że nie ma już niczego?
co to wogle znaczy "byc dla kogos wszystkim"? to co "juz ma" jest dla niego "wszystkim", a kobieta przychodzi do niego jako dodatek, choc to zalezy od punktu widzenia, to on wlasciwie byl dodatkiem do niej, mimo iz to ona jest 'nadchodzaca' a reszta "innych" o ktorych wspominalem sa "napotykanymi" z punktu widzenia podmiotu. interpretujacy nie jest podmiotem: wczuwa sie w niego, tj. wchodzi w tekst i rozpoznaje sytuacje z jego punktu widzenia, po to, by z niego wyjsc i sytuacje te opisac. wyjscie to uswiadomienie sobie innych jako napotykanych, do ktorych, z punktu widzenia podmiotu, ona juz nie wroci. ale to nie prawda. gdy srodek ciezkosci przestawia sie na 'ja' i na relacje, widac ze zdarzenie to nie jest incydentem, ktory stal sie i ktory sie skonczyl. dochodzenie kobiety jest dochodzeniem wiecznym, jako prezent z dziura, ale jako prezent bez wstazki, pozwala mimo wszystko na moment zobaczyc co jest w srodku, ukoic rzadze, jakkolwiek to nazwac, zawsze bedzie kojarzyc sie z schopenhauerem. dlatego lzy sa zlami ekstazy, ciaglego procesu ktory nie moze sie skonczyc, ktory zakladajac jednosc 'ja' zaklada nieskonczosc 'innych'. lzy moga oznaczac niemoc, brak sil, ale sila ta jest sila niekonczacego sie stosunku z ktorego nie mozna sie juz uwolnic, ale trzeba w nim tkwic i odradzac sie w nim.
">"I told you I'd never say goodbye. Now I'm slipping on the tears you made me cry." Czy to znaczy, że on odchodzi z płaczem? Gdyby tak było, to cała teoria z prezentem nie miałaby chyba większego sensu. Albo prezentem nie byłaby kobieta tylko...uniezależnienie się od niej?
nie, nie odchodzi z placzem, dlaczego mialby odejsc. za chwile przyjdzie cos innego. on nie umi powiedziec goodbye bo to slowo nigdy nie przeszloby mu przez gardlo. moze plakac bo jest zwiazany. zwiazany swoim ciaglym czekanie, swoja ekstaza, ktorej nigdy nie bedzie wstanie rozstrzygnac w kategoriach wszystkiego czy niczego.
Raziel - Pt maja 05, 2006 16:50
" />Pewnej rzeczy nie rozumiem, mianiwcie co masz na myśli używając sformułowania "dochodzenie kobiety"?
Chyba trochę nieostrożnie zasugerowałeś, że podmiot czeka, to wygląda na nadinterpretację Wygląda na to, że podmiot kontempluje swoją "stratę", ocenia czas przeszły i terażniejszy, jest xajęty swoim "that's what i get", natomiast nie widzę wersu który opisywałby relację do czasu przyszłego
de7_ - Pt maja 05, 2006 17:14
" /> ">Pewnej rzeczy nie rozumiem, mianiwcie co masz na myśli używając sformułowania "dochodzenie kobiety"?
niektore rzeczy nalezy odkryc samemu dla tych ktorzy juz zrobili pierwszy krok moge powiedziec ze kobiety moga dochodzic na rozne sposoby nie zrozum tego doslownie :P
czas przyszly dzieje sie caly czas, jest dochodzeniem, jest koncowka procesu, ktory trwa nieustannie, ktorego nieraz nie widac ze wzgledu na ciaglosc zdarzenia. nawet stojac w niejscu nie masz pojecia ze caly czas jestes w ruchu ze wzgledu na ruch planety ziemia.
nasze podejscie do interpretacji jest diametralnie rozne, ty go chcesz zinterpretowac doslownie i dlatego wychodzi ci ze ten tekst jest naiwny i prosty, a moja interpretacja nadinterpretacja, bo nie widzisz tych samych slow w tekscie tam i tekscie tu. ja wychodze poza i chce zobaczyc czego tekst nie mowi, ale w tekscie jest w dalszym ciagu sie manifestujac.
b r e - So maja 06, 2006 12:24
" />a ja, prowadząc dochodzenie w kwestii powyższej interpretacji, dochodzę do wniosku, że zwykle dochodzę, o.
bruiser - N maja 07, 2006 15:51
" /> ">a, że zwykle dochodzę, o. a dokąd, jeśli można wiedzieć?
b r e - N maja 07, 2006 17:52
" /> ">a, że zwykle dochodzę, o. a dokąd, jeśli można wiedzieć?
tam, gdzie chcę.
de7_ - N maja 07, 2006 19:25
" /> ">a, że zwykle dochodzę, o. a dokąd, jeśli można wiedzieć?
no jakto gdzie, do mojej interpretacji oczywista
bruiser - Pn maja 08, 2006 11:06
" /> ">a, że zwykle dochodzę, o. a dokąd, jeśli można wiedzieć?
no jakto gdzie, do mojej interpretacji oczywista
czyżby dez był zboczeńcem wymachującym na lewo i prawo swoją interpretacją?
b r e - Wt maja 09, 2006 13:50
" /> "> czyżby dez był zboczeńcem wymachującym na lewo i prawo swoją interpretacją?
a czyżby bruiser był jakąś moherową dewotką, którą podnieca wyszukiwanie i podpalanie na stosie urojonych zboczeńców?
bruiser - Wt maja 09, 2006 14:03
" /> ">a czyżby bruiser był jakąś moherową dewotką, którą podnieca wyszukiwanie i podpalanie na stosie urojonych zboczeńców?
zostałem zdemaskowany
mort - Śr maja 10, 2006 18:25
" />przegenialny utwór którego wykonanie live na trasie phm zrywało gacie z dupy . po prostu , ideał. poczatek bardzo smutnego nin ale takiego z werwą - smutny , szczery i prosty do bólu tekst nie pozwala dorabiac jakis głebszych interpretacji, wiadomo o co chodzi...
no i te gitarki pod koniec wersji live.. love it
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plantoni-kielce.htw.pl
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnie-szalona.htw.pl
|
|
|