ďťż
 
Odnoœniki

 

Szkolnictwo, oświata, degradacja intelektualna



Vira - Pt lip 03, 2009 10:58
" />http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798, ... stow_.html

Nie żebym próbowała komukolwiek coś wmówić, ale patrząc po wypowiedziach wykładowców faktycznie jestem za dodatkowymi egzaminami wstępnymi.

Mój pierwszy ex kierunek, który był językiem niemieckim, 90% zajęć w języku zachodnich sąsiadów, 2 etapy rekrutacji i ostre przesiewy po każdym roku teraz zamienił się w jakąś hybrydę niemiecki i edukacja wczesnoszkolna, na który idą biedaki z podstawową maturą, dla których zrozumienie jednego zdania po niemiecku bez google translatora to wielki wysiłek intelektualny. Wykładowcy załamują ręce, bo poziomem nie przypomina to nawet wcześniejszego poziomu liceum.

Chyba wolę oczytany i nad-uczony model człowieka/absolwenta niż tak zwane stawianie na wiedzę praktyczną, co w gruncie rzeczy tylko skłania uczniów/studentów do marudzenia, że czegoś mają się nauczyć, "bo przecież to im się w życiu nie przyda".




BeardFish - Pt lip 03, 2009 11:19
" />Zgred numer 2 zmierza ze smęceniem

Poziom teraz jest rzeczywiście zatrważający... tegoroczne matury to (bez obrazy tegoroczni maturzyści) to śmiechy są w porównaniu do matur końca XX wieku. My musieliśmy wszystko czytać, wszystko wiedzieć z pamięci... żadnych słów kluczowych, żadnych prezentacji, podawania rączki przy interpretacji wiersza - jechało się kilkanaście stron z głowy - co rozwijało formy wypowiedzi - na jasną cholerę mi słowa kluczowe, których muszę użyć - skoro przykładowo nie chcę? Mam swój rozum i piszę co chcę... z tym,że to nie Wasza wina.

Natomiast jeśli chodzi o przyjęcie na studia i wielkie żale,że poziom nie ten więc dajemy indeksy - no śmiech numer 2 - a może by tak dla ludzi ze starą maturą tak zrobić? Ja serio chciałbym jeszcze postudiować, ale jak mam zdawać egzaminy z przedmiotów jakie miałem 11 lat temu, bo stara się nie liczy - to dziękuję.

Jeśli chodzi o same studia - filologia angielska była taka jak niemiecki u Viry... native speakerzy, zero polskiego właściwie i odsiew po 1 roku 1/3 osób - które były naprawdę dobre.

Szkoda,że tak się porobiło... no ale takie czasy - ja eseje pisałem z głowy, nie było www.ściąga.pl, nie było nawet ściąg książkowych - pani Drogi przykładowo. Uczeń dzisiaj nie jest motywowany by się rozwijać - robi w większości dostateczne minimum i po sprawie...

Na koniec zacne starcze zdanie - podsumowujące wątek - Vira - za naszych czasów było inaczej



Juriusz - Pt lip 03, 2009 15:01
" />Druga linia.
Temat jest tak rozległy, że nie wiem na czym się skoncentrować. Może zacznę od tego jak pradziadek (urodzony 1903) opowiadał mi, że jak będę się dobrze uczył w podstawówce, to wtedy pójdę do gimnazjum, a może nawet i liceum, ale to zarezerwowane jest tylko dla najlepszych i mogę nie dać rady. Współcześnie ma to niezły wymiar rozrywkowy.
W starej maturze można było mieć dwa błędy ortograficzne. Wypracowanie pisało się przynajmniej na arkusz kancelaryjny. Teraz znam przypadki magisterek na UJ, które przechodzą z ortografami jak przysłowiowy ch**.
Studia rozpocząłem w 2001 roku, najpierw na iberystyce. Potrójny egzamin wstępny, absolutna rzeźnia, wybrany język zachodni i polski, poziom z gwiazd. 8,28 kandydata na miejsce, szlochy, dwa tygodnie walki, dramatu i stania pod salami w ciężkiej nerwicy. Aż mi żal, że od jakiegoś czasu ludzie to tracą, indeks się chciało całować. Po dostaniu się na studia - jakieś 40 godzin zajęć tygodniowo. Zero litości, łacina, hiszpański, od drugiego semestru drugi język romański. Drugi kierunek? Najbardziej pracowici chwytali się na czwartym roku, ale raczej na piątym.
Teraz mamy pokolenie geniuszy, większość maturzystów kończy studia, wkrótce poziom ludzi z wyższym będziemy mieli chyba najwyższy na świecie. Wpłynęło na to kilka czynników, ja najbardziej dziękuję wykładowcom, którzy za kilka tysięcy miesięcznie skłonni są podpisać się pod każdym idiotyzmem.
Było inaczej, nie będę idealizował i opowiadał, że super była walka o jakieś pierdoły, które były w jednym egzemplarzu w bibliotece, a teraz każdy w necie znajdzie, ale przynajmniej skończenie studiów związane było z jakimś poziomem wiedzy i absolwenta. A teraz to dowcip absolutny, już nawet tytuł doktora jest na sprzedaż. Będą piękne jaja, gdy ci ludzie zaczną prowadzić zajęcia ze studentami. Czekam jeszcze na profesurę zaoczną, korespondencyjną lub wieczorową.



Vira - Pt lip 03, 2009 15:20
" />Pamiętam jak się opowiadało, że ktoś z rówieśników wyjechał na stypendium do USA, Australii czy innego z zachodnich krajów i "wyobraź sobie że oni mają poziom kilka klas niżej niż u nas, na zajęciach świecił wiadomościami".
Dzisiaj dzięki bogu mało komu już teraz będzie dane się wywyższać w takiej sytuacji - przynajmniej rówieśnicy polubią i nie będą zazdrościć.




Nikotyna - Pt lip 03, 2009 15:25
" />Uczelnie, zwłaszcza państwowe, chętnie rozdają indeksy, gdyż dzięki większej liczbie osób przyjmowanych na pierwszy rok otrzymują pieniądze z budżetu państwa na wykształcenie - niech więc wykładowcy nie robią ze zdziwienia oczu wielkich jak talerze. Jakikolwiek system egzaminowania zostanie przyjęty przez szkoły wyższe, zawsze znajdą się tacy studenci, których na danym kierunku nie powinno być albo uczelnia odrzuci kandydata, który pomimo słabszych wyników z matury czy ocen powinien był sobie zasłużyć na przyjęcie (np. okaże się geniuszem w innej dziedzinie). Zawsze będą się powtarzały historie typu "tata ma zakład stolarski, wykonał elegancki stół, więc rektor przyjął miernego chłoptasia na ASP" (z Poznania, cztery lata wstecz.)
Na moim kierunku po pierwszym roku z 70 osób zostały 42, ale to wcale nie są ci najlepsi - ze wszystkich lat tylko trzy lub cztery osoby zdobywają same piątki. Czy reszta więc, w tym ja, nie powinny studiować? W jakim stopniu te oceny oraz sposób ich przyznawania (wkuwanie-i-recytowanie) odzwierciedlają nasz poziom inteligencji?
Z degradacją intelektualną w pełni się zgodzę - spotykam się z przypadkami tragicznymi np. ze studentem trzeciego roku historii sztuki w roli głównej, który nie potrafi wyjaśnić, co to jest blenda. Wtedy ręce opadają.



gremdek - Pt lip 03, 2009 15:27
" />no to możemy jakiś student się wypowie.

stara matura z polskiego = w większości wypadków pisanie ze ściągi.
nowa matura z polskiego = śmiech na sali.

teraz mnoży się milion studentów, a to wszystko dlatego że powstało tyle wyższych szkół czegoś i czegoś innego. na których uczy się głównie stosunków międzynarodowych i europeistyki czyli tak właściwie nie wiadomo czego.
a niestety zawodówki już nie dają takich możliwości jak kiedyś, taki spawacz po dobrej zawodówce to by miał teraz forsy jak lodu a mgr tych dziwnych kierunków to już nie.

nadal są uczelnie które trzymają poziom, choćby jakiś uj gdzie na medycynę trzeba wyciągać po dziewięćdziesiąt parę procent z matury. albo pochwalę się mój agh, tzn. mój wydział(eaie) bo na innych sprawa ma się lekko gorzej, nawet teraz jest trudniej niż kiedyś było, technika poszła do przodu to i więcej informacji trzeba do łba wpakować.

a tak moim zdaniem to trzeba najpierw szkolnictwo podstawowe zreformować, wywalić te wosy, wychowania do ostrego sexu i inne a wepchać tam więcej fizyki i kaligrafię(:P). bo to jest chore jak ktoś myśli, że dotknie się kabelka to popłynie prąd czy coś takiego.

namieszałem to wracając do uczelni i co z tego że ktoś skończy jakąś tam uczelnie, jak pójdzie na rozmowę to pewnie nici z roboty bo uczelnia renomy ni hu-hu nie ma.

niestety moja wypowiedź jest nieskładna, ale za dużo tekstu natworzyliście i pogubiłem się w odnoszeniu do niego.
--------------------
o vira dodała jak ja chciałem. nadal tak jest, poziom z reszty europy w stosunku do tego co nam tutaj serwują(automatyka) to niebo a ziemia.



Książe_Nibeusz - Pt lip 03, 2009 15:28
" />zacznę od małej anegdoty: w tym roku na filologii angielskiej (studia dzienne; UŁ) studenci 1. roku oburzeni faktem, że zajęcia nie są prowadzone w ich ojczystym języku, napisali petycje w tej sprawie, ponoć do samego MNiSW...

temat rzeka... tak, jak napisał Juriusz, w dużej mierze za ten stan są odpowiedzialni wykładowcy uniwerków, którzy kilka lat temu zdecydowali się na angaż w różnych prywatnych uczelniach, otwierając tym samym furtkę do zdobycia wyższego wykształcenia dla każdego.

wg mnie nie da się tego odwrócić, bowiem wyż demograficzny pokończył studia, a uczelnie muszą z czegoś przecież 'żyć'. ryzyko powrotu do starej matury jest zbyt duże, a nóż-widelec większość nie zda. i co wtedy?



Juriusz - Pt lip 03, 2009 17:08
" />I statystyka się wywali, będą szlochy, płacze i protesty, że za trudne. Teraz ładnie wygląda, jaka zdolna młodzież, niemal wszyscy zdają. Ech, chciałbym zobaczyć mojego wychowawcę, gdybyśmy mu przynieśli jakiś protest, że coś jest za trudne. Moja historyczka bardzo rozsądnie mówiła: proszę państwa, nie każdy musi skończyć liceum i mieć maturę, naprawdę jest wiele innych opcji realizowania się, niekoniecznie naukowego. No i niestety o tym zapomniano. A co do ludzi zachodu...niedawno Dunka kłóciła się ze mną, że Polska jest na Łotwie, naprawdę trudno było wygrać. Kanadyjczycy pytali czy Polska jest dalej w Związku Radzieckim. Po humanach, więc myślę, że ich wiedza ze ścisłych była na jeszcze ciekawszym poziomie.



bad'rain - Pt lip 03, 2009 20:09
" />z reguły zawsze byłem mały oportunistą i nie dawałem się "omamić" czy wpaść w cały ten wyścig szczurów... Ale rodzinna tradycją, poszedłem na studia. Wybór padł na filologię polską, bo "wyższe wykształcenie trzeba mieć... jakieś". A tylko ten kierunek był mi bliski. Maturę napisałem świetnie, dostałem się bez problemu na dzienne studia na UW. Po pół roku zacząłem się poważnie zastanawiać co ja tam w ogóle robię.. Bo ja tak naprawdę nie lubię się uczyć wynudzałem się strasznie, zapału żadnego i mimo zachęt by "wymęczyć te studia i mieć z głowy, bo wyższe wykształcenie trzeba mieć" - zrezygnowałem. Wkrótce doszedłem do wniosku, że zamiast tracić X lat na studia z których nie wyniosę żadnych konkretnych umiejętności i które nie przynoszą mi żadnej radości (a jedynie zaniżam średnią na roku;)) - lepiej zrobię zdobywając jakiś odpowiadający mi zawód.
Do czego zmierzam? Dziś każdy może studiować, a nie każdy powinien. Na uczelnie pcha się multum ludzi, którzy studiują tylko dla faktu by mieć to cholerne wyższe wykształcenie - bo wydaję im się, że bez tego nie wyżyją, bo to niby prestiż, bo tak robią wszyscy (albo rodzice im kazali;) ). Więc studia dla najlepszych? dla Elity? Nie, ale każdy powinien się zastanowić 5 razy co naprawdę chce robić w życiu i nie kierować się "owczym pędem".
Wyższe wykształcenie nie zbawia.



gremdek - So lip 04, 2009 11:50
" />no u takich niemców czy w szwajcarii to mało kto idzie na studia. idą do nauki zawodu lub wojska i mają spokój. i nie umierają z głodu



Quake - So lip 04, 2009 13:52
" />ja moze troche nie na temat
ale niech mi ktos wytlumaczy tak lopatologicznie
"...a niestety zawodówki już nie dają takich możliwości jak kiedyś, taki spawacz po dobrej zawodówce to by miał teraz forsy jak lodu a mgr tych dziwnych kierunków to już nie..."

skonczylem dobra zawodowke i kasy jak lodu nie mam
znam spawaczy co sa mistrzami swiata w swym fachu a zarabiaja po 1200 zlotych na miesiac w przeciwienstwie do bubka ktory ma mgr (magazynier) z przodu nazwiska i siedzi nad nimi (z wyksztalcenia filmoznastwo czy cos takiego)
i nie wazne ze koles nie ma pojecia o niczym, a nawet NICZYM, ale ma mgr
wiem ze teraz wpycham wszystko do jednego worka (uogolniam) ale tak jest prawda w 95% zakladow, niestety

koles ma mgr z fizjoterapii i, hahaha, jest przykladowo majstrem/kierownikem dzialu, przykladowo, szlifierni
no tak w sumie bardzo podobny zawod

zatem najpierw zanim cos napiszemy pomyslmy jak to wyglada od drugiej strony
zycie to zupelnie inna bajka, niestety

a to ze spoleczenstwo nam glupieje, no coz (my sa juz amerykany mamy glany my sa pany)

edit
u nas majac zawod po podstawowce tez nie umieramy z glodu bo trzeba szukac dodatkowej fuchy
my nie zachod niestety (zreszta wcale tak naprawde tam ludziom po zawodowkach tez sie nie przelewa, troszke inne realia tam sa)



Kelvin - So lip 04, 2009 17:33
" />zgadzam sie z twierdzeniem ze w Polsce uczymy sie rzeczy ktore w 90 % nie przydadza sie nam w zyciu ale mam pewne porownanie jak to jest na zachodzie - tutaj dzieci prawie wogole sie nie ucza,, poziom nauczania jest dramatyczny, wszytskie dzieci moich polskich znajomych radza sobie w szkolach lepiej niz dobrze (no chyba ze maja jeszcze problemy z angielskim) w niektorych wypadkach nawet jest taka paranoja ze dzieci ktore w polsce raczej nie brylowaly tutaj sa uznawane za szczegolnie uzdolnione a mamusie popadaja w falszywy samozachwyt, gorzej jest kiedytrzeba wrocic po paru latach do polski - zaleglosci sa tak duze ze czasem nawet nie do odrobienia, jedno wiem na pewno - kiedy nadejdzie czas na ksztalcenie mojej corki to na pewno nie bedzie to w anglii



bad'rain - So lip 04, 2009 22:06
" />
">znam spawaczy co sa mistrzami swiata w swym fachu a zarabiaja po 1200 zlotych na miesiac w przeciwienstwie do bubka ktory ma mgr (magazynier) z przodu nazwiska i siedzi nad nimi (z wyksztalcenia filmoznastwo czy cos takiego)
i nie wazne ze koles nie ma pojecia o niczym, a nawet NICZYM, ale ma mgr

imho ten trend się powoli zmienia, wiadomo - trzeba być elastycznym, dokształcać się, szkolić,w razie czego przekwalifikować się...Nie zaszkodzi mieć dwóch czy trzech fachów w ręku ( do czego staram się ustawicznie dążyć).Dużo też zależy od miejsca zamieszkania i potrzeb na konkretny zawód. I nikt nie mówi, że będzie się komuś przelewać. Nikt nie mówi, że życie jest łatwe
Offtopuję, więc już milcze



Nikotyna - So lip 04, 2009 22:17
" />@Kelvin -->... i na pewno nie w Niemczech
Dyskusja zaczęła się od Polski, ale patrząc na edukację zachodnią można wyciągnąć wnioski, że ani w Unii, ani za wielką wodą wiedza nie zachwyca. Miałam w liceum koleżankę - dziewczyna została przyjęta do drugiej klasy po ukończeniu szkoły niemieckiej, w Niemczech mieszkała do siedemnastego roku życia. Rezultaty niemieckiej edukacji: brak umiejętności logicznego przyswajania czy w ogóle porządkowania materiału (zakreślała w podręczniku wszystko, co stanowiło literę i uczyła się tejże kolorowanki na pamięć). jeżeli miała z jakiegokolwiek przedmiotu dobrą ocenę, to był to z pewnością niemiecki. Większość przedmiotów zdana na tróje i dwóje. Oczywiście, bierzmy też pod uwagę, że istnieją Szkoły i "szkoły" - koleżanka nie ukrywała przed nami, jak słaby był poziom w jej gimnazjum. Najbardziej rozwinięte kraje świata borykają się ze spadkiem formy intelektualnej studentów, ale w przeciwieństwie do nas USA i Wielka Brytania mają swoje MIT-y, Harvardy i Oxfordy. Trochę dziwne.



BeardFish - Pt lip 10, 2009 13:34
" />Ot tak pasujące do tematu



antimatter - Pt lip 10, 2009 18:17
" />Nikotyna, jedna przytepawa znajoma nie jest zadna wykladnia. ja sie pytam: gdzie jest Polska, hmm?

http://ed.sjtu.edu.cn/rank/2007/ARWU2007_Top100.htm

z tego co pamietam najwyzej plasuje sie UJ (cos kolo pozycji 400).



Nikotyna - So lip 11, 2009 11:40
" />Tekst "na pewno nie w Niemczech" to był trochę żartobliwy przykład, wcale nie potwierdzający jakiejś tezy w rodzaju "Niemcy też umysłowo nietędzy" Znam inną osobę, która również odradzała edukację po drugiej stronie Odry, ale nie kieruję się takimi jednostkowymi opiniami - za lepszego doradcę wzięłabym któregoś z wykładowców. Jak pisałam, szkoły w każdym państwie są różne pod względem poziomu kształcenia, a wiele zależy tez od indywidualnego podejścia do nauki - u dzieci i rodziców.

A gdzie jest Polska...? Żaden ranking chyba tego nie odda, nawet ten najsłynniejszy top 500 (jestem tępakiem, bo studiuję na UAM, hehe)



Kelvin - So lip 11, 2009 14:25
" />uff ja podalem przyklad anglii ale na poziomie szkolnictwa podstawowego, poziom nauczania jest niestety bardzo niski, ale w tym kontekscie jedno mnie zastanawia - a mianowicie jak sie ma ranking uczelni do rzeczywistego stanu rzeczy czyli do poziomu nauczania, zastanawia mnie czy aby nie pieniadze i wsparcie bogatej potegi ekonomicznej i gospodarczej danego panstwa nie ma czasem rowniez na to wplywu ze taki Oxford czy Cambridge sa w czolowce swiatowej oraz fakt ze wszyscy zdolni studenci z calego swiata tam sie pchaja - wystarczy chociazby poczytac prase naukowa - co drugie nazwisko autora publikacji nie brzmi z angielska, wlasciwie zmierzam do tego ze w ktorym momencie nastepuje wyrownanie tzw poziomu - jesli w szkolach podstawowych na zachodzie jest tak slabo to czemu uczelnie sa takie "mocne", kiedy Ci ludzie nadrabiaja zaleglosci? wytlumaczenie jest tylko jedno wg mnie- kasa, na studia w renomowanej uczelni stac tylko bogatych albo najzdolnieszych ktorzy dostaja stypendia - w tym ujeciu polacy maja na starcie wieksze szanse bo u nas nie placi sie za nic



Juriusz - Śr lip 15, 2009 12:04
" />http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798, ... niami.html
Ależ szeroki wachlarz zainteresowań, SZESNAŚCIE kierunków? No i oczywiście, że UJ nie ma nic przeciwko, przecież mają 75 złotych od sztuki (jeżeli się nie mylę). Efekty? Na 60 miejsc na anglistyce zgłosiło się 975 osób. Ależ piękny burdel powstanie jak się jedni zaczną zapisywać, ci spod kreski czekać, inni w ogóle nie przyjdą.



Vira - So sie 01, 2009 12:36
" />Cudnie, mamy tu jakiegoś absolwenta lub studenta AHE?

http://wyborcza.pl/1,75478,6874601,Najw ... macja.html

http://wyborcza.pl/1,75478,6873969,Najw ... ortaz.html

Znaleźliśmy na AHE panią doktor opiekującą się 90 seminarzystami naraz, podczas gdy uniwersytecka (niepisana) norma to 20 osób - po dziesięciu studentów dziennych i zaocznych.

Efekt: niedouczeni słuchacze piszą prace bez sensu. Fragmenty, które zdobyliśmy (autorzy sami wrzucają je do sieci) i pokazaliśmy specjalistom, określone zostały jako bełkotliwe, nie na temat.

Student zarządzania pisze dyplom o magazynowaniu, studentka tego samego kierunku - o relacjach międzyludzkich w sklepie. W tekstach wiele błędów językowych.

(...)

Rozmawiamy z Anną (imię zmienione), studentką pedagogiki w Inowrocławiu, na co dzień ekspedientką w sklepie obuwniczym:

- Studiuję tylko dlatego, że jest oddział blisko, do Łodzi bałabym się jeździć. Nie mam zresztą czasu ani pieniędzy. No i w Inowrocławiu uczy się wielu moich znajomych. Wykładów mało, nie trzeba chodzić w piątek, jak w innych szkołach zaocznych, zaczynamy dopiero w sobotę. Wykładowcy są fajni, można się z nimi o wszystko dogadać. Nie znęcają się. Tłumaczą nam, że studiowanie to nie obóz koncentracyjny, jesteśmy dorosłymi ludźmi i nikt przecież nie jest w stanie wszystkiego się wykuwać na blachę. Jak ktoś się jakimś zagadnieniem bardziej interesuje, to sobie doczyta. A że nie mamy w Inowrocławiu biblioteki - to co? Mamy przecież internet.



yadou - N sie 02, 2009 11:16
" />Rok mojego studiowania polegał na testowaniu i próbie dowiedzenia się, o co tu chodzi. Wydaje mi się, po wyciągnięciu wniosków z rozmów ze studentami i absolwentami różnych uczelni że w każdym dziekanacie siedzą młodsze lub starsze królewny. Na wieczorowe i zaoczne dostaje się do 3-4 razy więcej studentów, niż na dzienne, w tym Ci, którzy nie przeszli nawet I z IV etapów rekrutacji.
Dowcip uczelniany, podobny do opisanego wyżej a propo Bydg. spotkał kilku moich znajomych którzy zdecydowali się na nowy kierunek dizajn (wzornictwo)- informacje na temat tego kierunku były wysmakowane i ciekawe, podobnie jak na uczelniach artystycznych w innych miastach. Tyle tylko, że oferowała je uczelnia technologiczno-przyrodnicza. Skończyli więc na kierunku, na którym uczą się budowy pomp i tłoków, a historię sztuki wykłada była nauczycielka z wadą wymowy z liceum :/
"Jeśli interesuje Cię projektowanie nowych produktów i ich wizualna oprawa, rysujesz, masz zdolności techniczne, studiuj – WZORNICTWO"



Nikotyna - Pn paź 19, 2009 20:25
" />http://wyborcza.pl/1,102381,7158825,Wyzsza_szkola_zachwytu.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antoni-kielce.htw.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nie-szalona.htw.pl
  • Designed by Finerdesign.com